Nielegalne składowisko w zeszłym roku miało zniknąć. Wczoraj spłonęło

2018-07-25 17:43
fot. Magda Marszałek
Autor: brak danych

Jednostki straży pożarnej z całej okolicy zjechały wczoraj do Jakubowa, by walczyć z ogromnym pożarem nielegalnego składowiska odpadów chemicznych.

Akcja rozpoczęła się we wtorek przed godziną czternastą. Dym widoczny był z odległości kilkudziesięciu kilometrów. - Pożar był w sytuacji rozgorzenia, kiedy dotarli pierwsi strażacy. Paliły się prawie dwa hektary składowisk materiałów w postaci różnego rodzaju farb, lakierów czy rozpuszczalników. Dzięki akcji gaśniczej, w tym udziało samolotów, spaliły się tylko dwa ary - mówił rzecznik dolnośląskiej straży, Daniel Mucha. Mimo wstępnej decyzji o ewakuacji mieszkańców pobliskiej wsi, nie musieli oni ostatecznie opuszczać swoich domów. - Dokonaliśmy pomiarów powietrza i wykazały brak przekroczenia stężeń szkodliwych substancji w powietrzu - zapewniał wojewoda dolnośląski, Paweł Hreniak. Składowisko odpadów w Jakubowie już dawno zostało uznane za nielegalne, a w poprzednim roku dzierżawca tego terenu miał niebezpieczne odpady wywieźć. Nie stosował się jednak do wydawanych decyzji. - Nie mamy narzędzi, jako samorządy, by egzekwować to prawo. Możemy nałożyć karę jednorazową w kwocie maksymalnie dziesięciu tysięcy złotych, to śmieszna kwota. Czas stworzyć odpowiednie prawo - apelował wójt gminy Radwanice, Paweł Piwko. Mieszkańcy wielokrotnie wyrażali swoje oburzenie podczas spotkań wiejskich. - Co tydzień w Polsce pali się jakieś składowisko. Czekaliśmy tylko na dzień, kiedy i nas to spotka - mówił jeden z nich. Sprawą zajął się lokalny radny, ale bez skutku. - Musiało do tego dojść, poprzez opieszałość naszych władz. Ponawiałem apele do władz KGHM, pisałem maile do wojewody, który skierował tutaj Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, a ten ukarał właścicieli kwotą dziesięciu tysięcy złotych. Oni na całym procederze zarabiali miliony - wyjaśniał Grzegorz Saja - Powiadomiłem nawet MSWiA oraz Ministra Sprawiedliwości i nie otrzymałem żadnej reakcji. Sanepid z kolei nie został nawet wpuszczony na teren składowiska. Po zakończeniu akcji dogaszania rozpocznie się dochodzenie w sprawie wybuchu pożaru.

Materiał Magdy Marszałek: