"Wszystkie intencje, które nosimy, zostają wysłuchane" [AUDIO]

W nocy z piątku 28 na sobotę 29 marca około 2 tysiące osób wyruszyło z Lublina w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej.
Najpierw była Msza w wypełnionej po brzegi archikatedrze lubelskiej a potem wędrówka w ciszy i czas na spotkanie z Bogiem oraz samym sobą. Dlaczego uczestnicy decydują na taką formę przeżywania Wielkiego Postu? Jak mówią Wojciech i Karolina Jasińscy. - To jest jedna z najpiękniejszych form przeżywania Wielkiego Postu. Idziemy dlatego, ponieważ już uczestniczymy czwarty raz. Dlatego idziemy, bo wszystkie intencje, które zanosimy, zostają wysłuchane i naprawdę pozytywnie dla nas się są rozpatrzone przez Boga. Zbieramy też od innych intencje. Co roku opowiadam swoje doświadczenia z poprzednich edycji ludziom przypadkowym, których znam z pracy, znajomych w miejscu, gdzie na przykład uprawiam sport i o. Oni zainteresowani moimi doświadczeniami też chcą uczestniczyć. Już kilka osób w ten sposób dowiadując się, ja im przekazując swoje świadectwo uczestniczyli w ekstremalnej drodze krzyżowej. Późną zimą, czyli od lutego, zaczynamy długie spacery. Trenuję ja osobiście na siłowni, dolne szczególnie partie ciała, no bo naprawdę wbrew pozorom to jest tylko marsz, no ale naprawdę wymagający. 30 km każdy bez większego przygotowania może przejść, ale ta granica 30 km to bywa już naprawdę trudna i wiele osób przy tej granicy rezygnuje. No jeżeli się wcześniej odpowiednio nie przygotuje fizycznie i sprzętowo - opowiadają.
- Niosę swoje problemy, doświadczenia, bagaż. Przeżywam to w takiej ciszy, skupieniu troszeczkę może wrócę do Pana Boga, bo gdzieś tam delikatnie się może pogubiłem. No i z taką nadzieją. Ja również mam swoje przemyślenia, postanowienia. Dobre buty, to podstawa a reszta to tak troszeczkę tak na żywioł -mówią rodzeństwo, Pani Agnieszka i Pan Marek, którzy na EDK poszli pierwszy raz. Idzie też młodsze pokolenie. Barbara i Nikodem, którzy także idą pierwszy raz, wyjaśniają, że: - Jest Rok Jubileuszowy, chcieliśmy po prostu przeżyć to, zobaczyć jak będzie. Dużo osób właśnie w tamtym roku moich znajomych też szło i stwierdziłam, że trzeba spróbować. Myślę, że w tym ciężkim czasie można lepiej Boga poznać, jakoś bliżej być przy Nim. Myślę, że to też jest ważne. Po prostu no idziemy, żeby szukać Boga, jego obecności, jego ciepła, bliskości.
Uczestnikom EDK Lublin towarzyszą też służby medyczne. - Staram się pomóc. Idę razem z ludźmi, tylko po prostu po drodze cały czas kontempluję i rozważam rozważania, jednocześnie niosąc pomoc i starając się pomóc ludziom, którzy mogą jej potrzebować. Nielicznie przypadki się zdarzają, ale jesteśmy gotowi, jeśli się takie zdarzą. W większości to są otarcia, zazwyczaj nóg. Czasem ktoś zasłabnie. Może się czasem zdarzy, że ktoś stanie źle i go noga boli. Trzeba po prostu go zabrać - mówi Marcin, sanitariusz na EDK Lublin.
- Ekstremalna Droga Krzyżowa to przede wszystkim wyjście. Każdy kto już podjął decyzję i odważył się wyjść na Ekstremalną Drogę Krzyżową, już jest zwycięzcą. Wiadomo, że nie każdy dojdzie i to nie o to chodzi. Ważne, żeby się zmierzyć ze sobą, ze swoimi słabościami, z tym, że człowiek musi naprawdę w ciągu tej nocy nie raz, nie dwa przezwyciężać swoje zniechęcenie, bo jest naprawdę ciężko. Zresztą o to chodzi w EDK, ale ci, którzy wychodzą to znaczy, że już wyszli z tego komfortu, by w takiej właśnie ciężkiej drodze poznawać siebie i odkrywać, myślę, że siebie na nowo. Szczególnie, że tegoroczne rozważanie oparte o duchowość Matki Teresy z Kalkuty, niesamowitej kobiety, w końcu ikony XX wieku, będą nam też pomagały, żeby jeszcze więcej mieć siły dla siebie - wyjaśnia koordynator lubelskiej EDK, ksiądz Mirosław Ładniak.
Uczestnicy mieli do wyboru 9 tras o różnej długości, do 30 do 50 kilometrów i różnym stopniu trudności, również drogami polnymi i leśnymi ścieżkami.