Tatry. W wyższe partie gór tylko w rakach. Raczki się nie nadają

Raczki nie nadają się na wyprawy wyższe partie Tatr. Tak konieczne są raki – mówią jasno ratownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. To apel po ostatniej środzie, gdzie w górach na skutek poślizgnięcia się zginęły dwie osoby, a 20 potrzebowały pomocy.
Ten sprzęt nadal może się przydać. Tym bardziej, że w górach jest twardy, zalodzony śnieg.
- Przez ostatnie dni mieliśmy dość wysoką temperaturę, tutaj w Zakopanem, w niższych partiach Tatr. Tymczasem w wyższych nadal zalega śnieg. Ostatnimi nocami spadła temperatura poniżej zera. To spowodowało, że śnieg zrobił się twardy i zrobiło się bardzo ślisko – mówi Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Grzegorz Bargiel, ratownik TOPR dodaje, że przez to warunki bardzo mocno się zmieniają.
- Na zboczu nagle zrobiło się stromy, śliski teren. Jeżeli spadniemy, nabierzemy prędkości, to możemy przelecieć nawet kilometr – mówi ratownik.
Poruszanie się w takich warunkach wymaga zimowego sprzętu i sporego doświadczenia.
- Najważniejsze, żeby dotarło do ludzi, że w wyższe partie gór nie wychodzimy w raczkach. W partie wysokogórskie zabieramy raki i czekan – mówi Grzegorz Bargiel.
I dodaje, że raczki są tylko nakładkami na buty, z krótkimi zębami, które nadają się do chodzenia po oblodzonych chodnikach, czy drodze do Morskiego Oka.
- Raki z kolei mają zęby o długości nawet 4 centymetrów, zapina się je na buty wysokogórskie – zaznacza ratownik. Dzięki temu możemy wbić raka głęboko, dzięki czemu mamy lepszą stabilność.
Do tego konieczny jest czekan – który pozwala przede wszystkim wyhamować w razie upadku i zjeżdżania.
W najbliższym czasie na wędrowców w Tatrach czyhać może jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Mogą bowiem pojawić się burze.